21 October 2013

Eli, Eli – Wojciech Tochman i Grzegorz Wełnicki




Wojciech Tochman w  dawnym wywiadzie mówi, że już nie uważa, że powinniśmy wiedzieć, zdawać sobie sprawę co się dzieje. Teraz „pisząc o ludobójstwie, daję więc czytelnikowi wybór: chcesz – czytaj. Nie chcesz – nie ma sprawy. Znieczulenie i ciach-ciach”.
Tytuł książki to słowa Chrystusa na krzyżu, słowa zwątpienia Eli, Eli, lama sabachthani? (Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?). Bo Bóg opuścił nie tylko Chrystusa ale i Onyx, dzielnicę biedy w Manili. 

Niesamowita książka. Uczciwa i rzetelna. Nie mogę przestać o niej myśleć, o fotografiach Grzegorza Wełnickiego, które mam nadzieję, ruszą „ w Polskę na wystawy”. Pierwsza już jest w Warszawie.  

Eli, Eli – to opowieść o Filipinach, o dzielnicy nędzy Onyxie - biednej, zaskakującej  prostymi uczuciami, bo wszystko tu jest może prostsze - dobre, albo złe. Skrót uczuciowy.
Pewne rzeczy chętnie wartościujemy i jesteśmy pewni, że robimy wszystko według naszych kryteriów, że sytuacja nas nie zaskoczy. 
U Wojciecha Tochmana w Eli, Eli zaskakuje mnie każdy rozdział książki. A przecież wiem co to jest bieda, slumsy, rozpacz, śmierć. Wiem? Tu zaczyna się mieszanka nastrojów. A co wiedzą turyści biorący udział w True Manila, wyprawach do slumsów. Można wpisać do internetu i zobaczyć , że to możliwe. Facebook, strona internetowa, przyjaciele, przyłącz się do nas. A obok bogaty świat Metro Manila - banki, hotele, pasuje do nich doskonale brawurowa wizja Świąt Wielkanocnych w centrach handlowych z Chrystusem na krzyżu, na wszystkim przecież można zarabiać. 
Świat jest pełen nierówności ekonomicznych, immigrantów szukających lepszego życia i umierających często u wrót wymarzonego raju. Nie możemy pomóc, czy tylko będzie nam trochę smutno? Jak mogę pomóc? Jestem wdzięczna autorowi, że wyłuskał ze mnie to pytanie, które być może gdzieś się we mnie kołatało, a teraz wiem, że jest, że nie da mi spokojnie spać.
Najtrudniej nam reagować kiedy czujemy upokorzenie.
Ale może od tego zaczyna się zdolność reakcji na cudze cierpienie?
Autor zadaje sobie pytania czy intencje reportera i fotografa są czyste. I jak osiągnąć tę nieskazitelność uczuć. Pomaga mu w tym Susan Sontag. Z jej „Widoku cudzego cierpienia” ja też wybrałam fragment:

Wskazać piekło, nie znaczy, rzecz jasna, powiedzieć nam cokolwiek o tym jak ludzi z niego wyrwać, ani jak przygasić jego płomienie. A jednak umocnienie własnego poczucia i uznanie tego jak wiele cierpienia, spowodowanego ludzka nikczemnością, jest w świecie, który dzielimy z innymi, wydaje się dobrem samym w sobie.
Dzisiaj nie można już nie wiedzieć, tylko jeszcze trzeba zastanowić się co zrobić z tą wiedzą o cierpieniu.
W pokoju, na gazetach, suszę orzechy, na jednej z nich widzę tytuł – Przyjedź, na Filipinach jest zabawniej. Wyciągam dodatek z 20 września do GW. Obchody 40 lecia przyjaźni polsko-filipinskiej, zdjęcia kwiaty, wzrost liczby turystów z Polski do ponad 4000 tysięcy. A więc raj wciąż istnieje obok dzielnic nędzy.
Świadomość, emocje – niech zostaną, świat zmienia się i może nie wszystko będzie gorsze, jeśli będziemy wiedzieć, że granica między rajem a Onyxem jest krucha.

Szukajmy możliwości co możemy zrobić, jak pomóc innemu człowiekowi. Ten ktoś może być bardzo blisko nas.

13 October 2013

Żeglowanie jest koniecznością


Navigare necesse est, vivere non est necesse

Żeglowanie jest koniecznością, życie nie jest koniecznością

                        


Gdy tęsknota za kobietą jest dostatecznie silna, wyobraźnia stwarza tak realne pozory jej wszechobecności, że żyje się niby we śnie, a ból tęsknoty powraca tylko paroksyzmami przebudzeń.

Gdy tęskni się za górami, za ich przestrzenią, zapachem, światłem – ich brak odczuwa się stale jak wygnanie do obcego kraju.
Pozostają wspomnienia i jakaś bezsensowna podświadoma chęć wciagnięcia innych do współudziału w uwielbianiu i tęsknocie do nich.

Lech Utracki - Notatnik Alpejski