Węgierski poeta Miklos Radnoti, był również tłumaczem. Oto jego uwagi przy tłumaczeniu Cendrarsa –
dotyczą podróży – zaskakująco aktualne.
Po wojnie tak podróżował poeta. Czy jest także „po wojnie”?
Podróżował z zachłannością istoty zamkniętej przez cztery lata i skazanej na
śmierć, podróżował z radością i ową irytującą świadomością, że w każdej chwili
mogą się zamknąć wokół niego granice i znowu będzie więźniem. Europa to dżungla, siedlisko ludożerców i
łowców głów, kłębowisko żmij.
I jakże romantyczna jest podróż zrodzona z niepokoju.
Bardziej niż Londyn, Paryż, czy Berlin interesował ich Budapeszt, Belgrad,
Charków, Bukareszt.. Nie krajobraz im był potrzebny, raczej świadomość, podróż
dokładnie: świadomość wolności. W obcych miejscach pracowali niemal jak pośród
swoich książek w domu – jak pośród przepastnych ostępów puszczy. Głoszę
rzeczywistość duszy.- poprawiam, głoszą – która jest niezależna od każdej innej
rzeczywistości. I czy było to jedynie potknięcie pióra?
Mógłbym mówić również o sobie. Czy tymczasem minęło
dwadzieścia lat? Od tamtej pory tak jest bez przerwy! A może na nowo! Och,
szczęśliwi przodkowie, szlachetny Jacku Londonie, tak to nie jest przygoda i
także nie żądza poznania, to nie odrodzenie, to znacznie więcej niż to wszystko
razem wzięte – to psychoza.